Dążę do
kilkutysięcznej publiki, do gry na wielkiej scenie. Wiele osób powtarza mi, że
jak na swój wiek powinienem wyluzować i trochę poszaleć, jednak ja myślę
bardziej dojrzale.
Już jako ośmiolatek sięgnąłeś po saksofon. Czym zauroczył
cię ten instrument?
Chodziło o kawałek,
a dokładniej o kilka kawałków. Zawsze podobał mi się saksofon w piosenkach
smooth jazzowych, a jego brzmienie szczerze mnie uwiodło, jak usłyszałem Careless Whisper George’a Michaela i Lily was here Candy Dulfer.
Wtedy postanowiłem rozwijać się w tym kierunku. Wcześniej trenowałem też
taniec, grałem na pianinie. Ale właśnie z saksofonem zdecydowałem związać swoje
życie.
Jak wyglądały twoje początki z saksofonem?
Na początku grałem
akustycznie. Zaczęło się od występów w małych restauracjach, pubach z zespołem
CoCa-live sax&guitar. Nazwa naszego duetu pochodzi od pierwszych liter
imion założycieli- Kacpra Duraja i Konrada Włoczyka - uczestnika programu
X-factor. Od 4 lat aranżujemy polskie i zagraniczne utwory. Gramy bardzo
kameralne koncerty utrzymane w klimacie jazzu, bluesa i rocka. W tym kierunku
się rozwijałem, zanim wyjechałem studiować do Wrocławia. Tam rozszerzyłem nieco
zainteresowania. Kiedyś poszedłem do klubu, który wtedy nazywał się Oławska 9
(dzisiejszy Teatr), gdzie usłyszałem bardzo dobre remiksy. Wtedy pomyślałem, że
fajnie by było stworzyć coś nowego, z czym dotrę do większego grona odbiorców.
Podszedłem więc do DJ, który okazał się znanym producentem, zagadałem, a
on zaprosił mnie na próbne granie na jego urodzinach i tak zaczęło się to
rozkręcać. Do dziś udało mi się wystąpić przed nawet kilkoma tysiącami osób, a
granie przed taką publicznością bardzo mnie jara.
Z Konradem na castingu do X- Factor |
A jak zauważyli cię DJe z Ministry of Sound ze
Skandynawii?
Właściwie dzięki
mojemu bratu, który pełnił rolę mojego menagera za granicą. Wiedziałem już
wtedy mniej więcej kto i gdzie gra, bo wcześniej współpracowałem z tamtejszymi
DJami. Poszedłem więc do jednego z pubów, oczywiście z saksofonem, spytałem czy
mogę pograć, im bardzo się to spodobało i później występowałem z rezydentem
Ministry of Sound. Dostałem nawet propozycję stałej współpracy od Dunka
Dunka– managementu z Norwegii, ale wróciłem do kraju, bo wygrałem casting w
Esce.
Obecnie oprócz grania z CoCą i solowych występów bierzesz
też udział w Show me love. Czyj to pomysł?
Propozycja padła od
rezydenta clubu Teatr– Piotrka Wiatra, który stworzy projekt. Jest
to połączenie muzyki klubowej z brzmieniem żywych instrumentów i
wokali. Na perkusji gra Muciek, ja
na saksofonie, skrzypaczka, wokaliści i przeważnie dwóch DJ-ów (Piotr Wiater
i Sheevia). Raz w miesiącu gramy w
clubach. Czasem występują z nami też tancerki. Chcemy pokazać ludziom, że
muzyka house’owa może być ambitna.
Więc w której roli czujesz się lepiej– przy DJ w Show me
love czy na kameralnej scenie z CoCą?
Trudne pytanie.
Podoba mi się i tu, i tu W muzyce akustycznej czuje się bardziej
spełniony jako muzyk, bo jest ona bogatsza, ciekawsza brzmieniowo. Grając z
DJ-em nie mam takich możliwości, ale wtedy występuję przed większą
publicznością. Gdziekolwiek gram, zawsze usiłuję się pokazać z jak najlepszej
strony.
Współpracujesz też ostatnio z Eweliną Lisowską. Jak się
poznaliście?
Poznaliśmy się na pokazie mody Agnieszki Świtały.
Zostałem zaproszony jako gość specjalny, podobnie jak Ewelina. Organizator
imprezy zaproponował nam, żebyśmy wystąpili w duecie. Więc spotkaliśmy się i
przeprowadziliśmy próbę akustyczną z jej gitarzystą, a później graliśmy podczas
pokazu.
Jesteś bardzo aktywnym muzykiem, jeśli chodzi o
współpracę. Planujesz coś nowego?
Projektów jest
mnóstwo, ale ciężko wszystko zrealizować na odpowiednim poziomie. Poza tym jest
tzw. szklany sufit w Polsce i ciężko się przez niego przebić. Ostatnio brałem
udział w akcji charytatywnej dla Dorianka zorganizowanej
przez grupę G Point. Razem z wrocławskimi Dj-ami udostępniliśmy swoje wizerunki
w kalendarzu, z którego sprzedaży dochód zostanie przekazany na
rehabilitację dla czterolatka. Fajny projekt i szczytny cel.
Współpracuję też z
producentem Dynamid Disco oraz półfinalistą programu Mam Talent, Deyvem Rajfurem, dogrywając im solówki na saksofonie. Swój udział miałem także w produkcji płyty
Deyva, która niebawem ukaże się na polskim rynku. Można mnie również zobaczyć w
teledysku Wesołych Świąt
Życzę Wam.
Wyjście, pierwszy kontakt wzrokowy, pierwszy dźwięk? Jaki jest twój ulubiony moment na scenie?
Poruszenie publiki,
to zdecydowanie lubię najbardziej. Wychodzę na scenę, widzę ponad tysiąc osób,
wszyscy patrzą na mnie i zastanawiają się, co zaraz zrobię. Wtedy gram kilka
pierwszych dźwięków i po prostu nakręcam się. Biorę od nich energię, którą oddaję im podczas występu.
Wspominałeś, że jako dziecko próbowałeś też tańczyć.
Zaczęło się od
tańca ludowego, później electro, breakdance. Szczerze mówiąc, nie planowałem
nigdy kariery w tym kierunku, chociaż nieźle radziłem sobie na parkiecie.
Niestety nie da się pogodzić wszystkiego, a jednocześnie zafascynowałem się też
muzyką, więc musiałem wybrać. Zdecydowałem się na solową drogę, mimo że nie
miałem pewności, że coś z tego wyjdzie. Tak naprawdę dopiero po uderzeniu w
stronę klubową i osiągnięciu kolejnych szczebli, zaczęło mnie to naprawdę
fascynować. Wtedy zrozumiałem, że chcę tylko grać i muszę na to postawić.
Ale na casting do Eski TV przyszedłeś bez saksofonu.
Nie zabrałem go na
casting, bo chciałem, żeby ludzie zapamiętali mnie nie tylko jako muzyka.
Chciałem pokazać coś innego, udowodnić, że potrafię coś zaprezentować.
Mama zawsze mi
powtarzała, że mam zdolności aktorskie, ale nigdy jej nie wierzyłem. Zawsze
wydawało mi się to abstrakcją. Teraz trochę zmieniłem swoje podejście. Udział w
castingu był bardzo spontaniczną decyzją. Kolega powiedział, żebym poszedł, bo
się nadaję. Wtedy pomyślałem– Może
faktycznie spróbuję? A co mi tam. Poznam ludzi, zawsze to coś nowego. Teraz
jestem na stażu, dużo się nauczyłem, poznałem też sporo ludzi. Myślę, że
załapałem tzw. skilla. Na początku tremowałem się, bo nie chciałem mówić
głupot, ale czuje się już swobodniej przed kamerą.
Muzyk, prezenter, ostatnio również model. To twój debiut
na wybiegu?
Duże słowo wybieg.
Ostatni pokaz mody był bardzo spontaniczny. Pomyślałem, że skoro tyle lat
ćwiczę i mam ku temu jakieś predyspozycje, to dlaczego miałbym tego nie
wykorzystać. Traktuję to jak kolejną pasję, coś nowego, coś dla siebie, zdjęcia,
sprawy medialne– to mi się podoba i się tego nie wstydzę. Na początku dostałem
propozycję wykorzystania mojego wizerunku w reklamie, ale niestety wzrost mi na
to nie pozwolił. Później zobaczyłem ogłoszenie o pokazie mody, więc wysłałem
swoje zdjęcia i udało się.
Zacząłeś dość odważnie, od pokazu bielizny.
To był bardzo
nietypowy pokaz. Byłem przebrany za spartanina. Bardzo dobrze czułem się na
wybiegu, pewny siebie. Spodobała mi się ta rola. Myślę, że będę kontynuował
zabawę z modelingiem.
Z zawodu jesteś masażystą. Sądziłeś, że łatwo będzie
pogodzić tą pracę z koncertami?
Na początku
myślałem, że w tygodniu będę dorabiał jako masażysta, a w weekendy grał. Ale
bardzo trudno znaleźć pracę we Wrocławiu, zwłaszcza że większość salonów stawia
bardzo dziwne wymagania. Albo chcą zatrudniać same kobiety, albo, ostatnio
spotkałem się z takimi warunkami, szukają wyłącznie ludzi z Tybetu do masażu
tybetańskiego. (śmiech)
Do wszystkiego doszedłeś sam. Jakie cechy charakteru
najbardziej ci w tym pomogły ?
Znajomi mówią, że
jestem uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do życia. Zawsze staram się żyć
chwilą, doceniać choćby najmniejsze rzeczy i przede wszystkim wierzyć we własne
możliwości. Każdy ma chwile załamki, ciągle czegoś brakuje, ale wciąż ćwiczymy,
staramy się coś osiągnąć, nie rezygnujemy. Najważniejsze, żeby się nie
poddawać.
Co robisz, kiedy chcesz odpocząć?
Dużo śpię i chodzę
na siłownię, a później znowu śpię, bo jestem zmęczony po treningu ;-) Lubię też
spędzać czas ze znajomymi, z sąsiadkami, managerką.
Gdzie będziesz za 5 lat?
Dążę do
kilkutysięcznej publiki, do gry na wielkiej scenie. Ale mam nadzieję, że
spełnię to szybciej niż za 5 lat. Chociaż wiele osób powtarza mi, że jak na
swój wiek (22l.) powinienem wyluzować i trochę poszaleć, jednak ja myślę
bardziej dojrzale. Chcę coś osiągnąć i nie potrafię już żyć inaczej.
Rozmawiała Martyna Biezyńska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz