piątek, 8 marca 2013

DJ, perkusistka, wokalistka. Rozmowa z LoveDrum - muzykiem.




Dużo znasz kobiet DJ-ów?
Osobiście żadnej nie znam, ale słyszałam o paru we Wrocławiu. W Polsce jest znana DJ Mixtee – bardzo dobra kobieta DJ. Generalnie jest parę takich postaci. W Internecie można sobie znaleźć, dziewczyny fajnie dają radę.
W takim razie, jak to jest być jedną z niewielu kobiet DJ, tutaj we Wrocławiu? Jak się odnajdujesz w tym środowisku?
Na początku był lekki szok, inni patrzyli na mnie trochę nieufnie. Sami DJ'e zazwyczaj reagują bardzo pozytywnie. Jednak musiałam też pokazać, że coś potrafię, że znam się na DJingu, bo niestety większości kobieta DJ kojarzy się z czymś innym. Nawet wczoraj przeglądałam sobie profil kolejnej pani, która gra toples. Niestety kobiety DJ zazwyczaj w ten sposób się prezentują. I tak to się kojarzy. Nawet usłyszałam od obsługi jednego klubu, że jak usłyszano, że będzie grać kobieta, to sobie wyobrażali właśnie jakąś w bikini, że wyskoczy i będzie nie wiadomo co robić. Ja po prostu stawiam na muzę. I z czasem się obroniłam. Ale są też czasami głosy bardziej negatywne. Potrafię grać, mieć słuchawki na uszach, a podchodzi do mnie jakiś gość w klubie i pyta „kto gra?”. Mówię, że ja i jest zdziwienie „ale jak ty?”. Są takie głosy, ale raczej jest pozytywnie.
Potrafią mężczyźni np. docenić, powiedzieć, że jest fajnie, że fajnie grasz?
Jak najbardziej. „Propsują”, jak to się w tym języku mówi. Jak już się udowodni, przekroczy pewną granicę, to wtedy już się rozmawia na tym samym poziomie i nie ma, że ty jesteś dziewczyną, a ja facetem. Jesteśmy DJ-ami i rozmawiamy na temat.
W klubach grasz od niedawna. Od czego się zaczęła cała twoja przygoda? Skąd w ogóle taki pomysł?
Przypadkiem, jak to bywa. Zawsze to czułam, prowadziłam imprezy szkolne, dyskoteki w gimnazjum. Najbardziej mi się podobało, że puszczałam, to co lubię i się dobrze bawiłam (śmiech). Nauke DJ' ingu wymyśliłam sobie dokładnie dwa lata temu. Poszłam na warsztaty DJ-skie, które organizowało Centrum Kultury Agora. Wcześniej grałam też na perkusji, więc już byłam przyzwyczajona do męskiego towarzystwa, które dominuje na takich warsztatach czy próbach, więc stwierdziłam: „dobra, spróbuję”. I na tych warsztatach faktycznie zaczęło mi iść. Prowadzący powiedział, żebym dalej się rozwijała w tym kierunku, więc zaczęłam szukać szkół. Nie było. Nie ma szkół DJ-skich. Jak są warsztaty, to są to już dla osób bardziej zaawansowanych albo są to jakieś dwugodzinne pokazy podstaw. Bez sensu. Zagadałam jednego wrocławskiego bardzo dobrego DJ-a, DJ’a Liquida, który zgodził się mnie pouczyć. I najpierw przez rok mnie uczył, to były prywatne lekcje raz w tygodniu. Po trzech miesiącach musiałam kupić własny sprzęt, bo to już było bez sensu, że przychodzisz i tylko raz w tygodniu trzymasz w rękach winyle. I z czasem zaczęło się. Po roku to on praktycznie mnie wprowadził do jakiegoś klubu, pozwolił przed sobą zagrać i tak powolutku, powolutku zaczęłam grać.
Czyli obyło się bez chodzenia od klubu do klubu z demówkami.
Tak. W moim przypadku nie miałam takiego problemu, bo on jednak mnie wprowadził. Z czasem gdzieś usłyszano o mnie, usłyszano, że jest ok, i ktoś się kontaktował.
Dużo musiałaś zainwestować w sprzęt, żeby zacząć?
Ja cały czas inwestuję i końca nie widać. Sprzęt to są grube pieniądze tak naprawdę. Oczywiście kombinuje się: to na allegro, tutaj coś używanego, tutaj kupi się pierwszą zamiast czwartą wersję, bo ma tylko trzy guziki mniej. To jest elektronika i to cały czas idzie do przodu. Nie będę mówić kwot, bo szkoda gadać, ale dużo. W pewnym momencie nawet mój tata mi powiedział, że daje mi stówę, ale pod warunkiem, ze kupie sobie nowa bluzkę zamiast nowych kabli (śmiech). Faktycznie był taki czas, kiedy na nic sobie nie pozwalałam, i tylko zbierałam na sprzęt.
Czym w ogóle dla ciebie jest muzyka?
Czym jest muzyka? Wypełnieniem wszystkiego, treścią wszystkiego. Jest cały czas. I tak sobie czasem myślę, że fajnie byłoby mieć, tworzyć taki własny soundtrack do życia. Robisz coś i cały czas coś słyszysz. Dlatego cały czas słucham muzyki. Nie wiem, może sama sobie tworzę w głowie właśnie taki soundtrack, w którym każda sytuacja ma swoją muzykę, swój dźwięk. Dla mnie każdy dźwięk jest już potencjalnym tworzywem do stworzenia jakiejś melodii, bo tak naprawdę żyjemy cały czas pośród dźwięków i muzyka cały czas nas otacza. Muzyka jest wszystkim.
A jakie są twoje ulubione rytmy?
Kocham rytm, perkusję, uwielbiam to, z resztą podkreśliłam to w ksywie „LoveDrum”. Trudno mi powiedzieć, jakie gatunki lubię, bo tego jest bardzo dużo. Zachwycam się muzyką klasyczną. Uważam, że gdyby nie muzyka klasyczna to nie mielibyśmy dzisiaj tego wszystkiego. Znajduję w niej faktycznie podstawy i elementy tego, czego słuchamy, co też ja mogę później wykorzystywać jako DJ, bo ja muszę tak naprawdę słuchać szczegółów. Ale oczywiście najbardziej lubię czarną muzykę: hip hop, R&B. Ostatnio zaczyna mi się podobać reggae. Dancehall już od dawna. Wszystko gdzie jest wyrazisty bit, gdzie bit tworzy tak naprawdę charakter piosenki.
A z muzyki klasycznej, kto w takim razie?
Też nie będę chyba jakoś bardzo oryginalna, ale naprawdę fascynuje mnie Mozart. Mogłabym go słuchać cały czas. Śpiewałam też w chórze przez parę lat, śpiewaliśmy dużo utworów niemieckich kompozytorów, po prostu jakoś ich czuję. Chopina nie czuję na przykład. Wiem, bluźnię, ale po prostu nie czuję. Oprócz muzyki klasycznej, bardzo lubię też muzykę filmową. Niestety obniża się wartość muzyki filmowej, moim zdaniem niesłusznie, bo naprawdę ma dużo bogatych, ciekawych dźwięków.
Myślisz, że dałoby się zrobić jakąś wariację DJ-ową z muzyki klasycznej?
Jasne, oczywiście. Ostatnio bardzo znany DJ, DJ Premier, brał udział w projekcie Re:generation razem ze znanym amerykańskim dyrygentem, producentem i kompozytorem jednocześnie, który zajął się także DJingiem. Zrobili oni wariację z Vivaldim. Stworzyli bit na podstawie początku bodajże lata z Czterech Pór Roku i na podstawie tego stworzyli bit hip hopowy, do którego rapuje Nas, a potem skreczuje właśnie DJ Premier. Wszystko się da, bo jak mówię, właśnie muzyka klasyczna jest podstawą - tylko trzeba jej naprawdę słuchać. Ja nie lubię ram, nie lubię podejścia: gram tylko hip hop, liczą się tylko beaty i skrecze. Nie chcę tutaj obniżać wartości Dj-ów, którzy tylko to lubią, ale nie można się zamykać.

A jest muzyka, której nigdy byś nie zagrała?

Nie lubię dźwięków ostrej gitary, źle na mnie działa, ale nie mogę powiedzieć, że nigdy nie zagram czegoś. Szczerze mówiąc, bardzo trudno słucha mi się heavy metalu.
Gdy stoisz za konsoletą, co czujesz?
Co czuję? Radość. Jeżeli grasz imprezę i ludzie bawią się na parkiecie to chodzi o to, żebyś nawiązała kontakt z publicznością. Jeżeli to się udaje, to ja nawet nie wiem, kiedy mija 5 godzin. Autentycznie, nie wiem. I wtedy tylko myślę, co tu zrobić, żeby ich teraz wprowadzić w euforię, dać chwilę parom, potem coś dla facetów, dla dziewczyn. O tym myślę, czyli tak naprawdę zapominam o wszystkim wokół.
Nie jest to męcząca praca na dłuższą metę, bo przecież większość czasu trzeba grać w nocy?
Jeśli zajmujesz się tylko Djingiem to spoko. Przestawia ci się po prostu doba. Idziesz spać o 6, wstajesz o 14. Śpisz te 7-8 godzin i jest ok. Gorzej jak masz uczelnię, inne obowiązki, bo wtedy to  zaczyna się nakładać. Ja muszę sobie pospać 8 godzin. I to jest męczące. Martwi mnie jeszcze to ciągłe natężenie dźwięku. Ostatnio kupiłam sobie nawet stopery, bo zauważyłam, że jak grasz wiele razy w tygodniu, a jeszcze np. nie ma odsłuchu w klubie, to faktycznie wpływa to źle na słuch, a to jest najważniejsze co mam, więc muszę o niego dbać.
Grasz w klubach, na perkusji i śpiewasz. Co wyjdzie z tego połączenia?
Powiem ci, że nie wiem jeszcze. Znane jest już połączenie, gdzie DJ skreczuje, a perkusista daje mu bit, bo skrecz polega, najprościej mówiąc, właśnie na cięciu dźwięku pod bit. Mistrzowsko zrobili to DJ AM i Travis Barker. Mam różne pomysły, z czasem zobaczę, które zrealizuje. Na pewno zaskoczę niejednego słuchacza!


Rozmawiała Monika Heiler

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz